Musimy pamiętać o tym, że wino jest napojem szlachetnym, więc powinniśmy do niego podchodzić z odpowiednim szacunkiem. Nie powinniśmy traktować wina jako trunku typowo wyskokowego, który pijemy po to, aby poczuć moc alkoholu. W praktyce czasami zdarza się upić winem, jednak nie radzimy tego robić – również dlatego, że kac po takim winnym pijaństwie potrafi być okrutny… Należy jednak wspomnieć o tym, że wśród dostępnych na rynku win są również takie, które cechują się podwyższoną zawartością alkoholu. Mowa tutaj o winach wzmacnianych.

Do grona tych win zalicza się przede wszystkim wina likierowe, choć nie wszystkie są na etykiecie określone mianem win wzmacnianych. Przeciętnie zawierają one pomiędzy 16 a 19 procent alkoholu, co jak na wino jest znaczną ilością. Proces wzmacniania jest najczęściej przeprowadzany poprzez dodanie do moszczu większej ilości cukru, który jest przez drożdże przetwarzany na alkohol. Cukier, który nie zostanie przerobiony pozostaje w gotowym winie, co decyduje o jego znacznej słodkości i deserowym profilu.

Jeśli proces technologiczny podwyższania woltażu wina nie został przeprowadzony umiejętnie lub jeśli leżakowanie trwało zbyt krótko, akcent alkoholowy może być zbyt ostry i przywoływać skojarzenia z wódką lub spirytusem. Mówimy wówczas, że alkohol jest nieułożony i stanowi to istotną wadę, która może przeszkadzać w przyjemnej konsumpcji. Dlatego świeżo butelkowane wino wzmacniane dobrze jest przed otwarciem leżakować w domowych warunkach – najlepiej kilka miesięcy.