Roczne spożycie wina w takich krajach jak Polska systematycznie rośnie, co stanowi bardzo dobrą informację z różnych punktów widzenia – medycznych oraz kulturowych. Zmiana w ogólnej kulturze spożywania alkoholu jest zauważalna i ze wszech miar korzystna. Pijemy mniej wódki, chętniej sięgamy po wino – zarówno wytrawniejsze, jak i słodsze. Polacy wypijają też coraz więcej piwa, w tym tego naprawdę dobrej jakości z regionalnych i rzemieślniczych browarów. Coś zmienia się na lepsze i warto powiązać to także z medycznym wymiarem. Lżejsze alkohole są zdrowsze. Po pierwsze zawierają mniej kalorii, po drugie nie obciążają organizmu w takim stopniu, co chociażby wódka.

Mają również znacznie bogatszy smak, składają się z szerokiego zestawu aromatów i można się nimi delektować. Delektowanie się wódką jest raczej trudne, albowiem głównym zadaniem tego trunku jest wyłącznie dostarczenie do krwiobiegu odpowiednio dużej dawki procentów. Picie wina ma także tę zaletę, że z jego pomocą mamy większe szanse w starciu z rakiem. Nowotwór nie musi być wyrokiem, albowiem współczesna medycyna zna coraz skuteczniejsze metody na walkę z nim. Liczy się zwłaszcza rychła diagnoza, która pozwala podjąć w trybie natychmiastowym środki zaradcze i tym samym doprowadzić terapię do szczęśliwego finału. By zmniejszyć ryzyko wystąpienia takich problemów, pijmy wino. Wspomniane już wyżej przeciwutleniacze należą do pogromców komórek rakowych, dlatego wino, podobnie jak zielona herbata, jest bardzo dobrym pomysłem.

Niech każdy toast oddala od nas ryzyko nowotworu.