Oto mamy wino. Kupiliśmy butelkę, z którą wiążemy spore nadzieje. Zakładamy, że chodzi o wino jakie nabyliśmy w celach degustacyjnych, które chcemy wypić z ukochaną osobą, członkami rodziny lub w gronie przyjaciół.

Bywa tak, że w sytuacjach niezobowiązujących nie przejmujemy się jakoś bardzo etykietą. Nie bawimy się w żaden ceremoniał otwierania wina, tylko po prostu staramy się uzyskać bardzo praktyczne efekty – usunąć korek i uczynić wino gotowym do nalania wprost do kieliszka. Czy jest w tym coś złego? Oczywiście nie, ale warto mimo to wiedzieć kilka rzeczy.

Swego czasu wina otwierano głównie za pomocą ręcznych korkociągów. Działały one bardzo prosto – świder stopniowo wkręcano w korek, a następnie siłą własnych mięśni należało go wyciągnąć, rzecz jasna nie łamiąc korka. Wyjęcie ukruszonego korka, który wciąż tkwi dość głęboko w szyjce butelki jest trudnym zadaniem.

W skrajnych sytuacjach decyduje się, by wepchnąć korkowy kikut do środka, choć trzeba wówczas uważać, by do kieliszków nie nalać nikomu drobinek. Wynalazkiem ostatnich dekad są proste w obsłudze otwieracze do win. Otwieracz działa na prostej zasadzie – najpierw wkręcamy świder zbliżony do tego w klasycznym korkociągu w korek, obracając głowicą otwieracza.

Następnie opuszczamy w dół ramiona urządzenia, które przy wkręcaniu unosiły się stopniowo w górę. Na zasadzie dźwigni korek zostaje wyciągnięty i wszystko jest cacy. Ciekawym gadżetem jest otwieracz barmański – posiada nożyk, którym obetniemy ochronną folię na szyjce butelki.

Następnie wkręcamy się w korek, a potem przeciwstawnym ruchem łatwo otwieramy butelkę.

www.dream-craft.pl