Pijemy wino, a więc jesteśmy zdrowsi – to bardzo ogólny wniosek jaki możemy wysnuć na podstawie już posiadanej przez nas wiedzy. Rzecz jasna tam, gdzie mowa o alkoholu bardzo ważny jest umiar. Nie możemy pić zbyt dużo, aby nie popaść w nałóg, który może mieć dla nas fatalne konsekwencje. Natomiast umiarkowane, „lecznicze” dawki są jak najbardziej pożądane i mogą nam wyłącznie pomóc.

Miejmy na uwadze, że alkohol występujący w winie, choć nie tylko on, poszerza naczynia krwionośne i tym samym zwiększa skalę przepływu krwi przez naczynia włosowate oraz wieńcowe. Wino jest także bardzo cennym sojusznikiem w walce z cholesterolem, ponieważ poprawia globalny bilans lipoprotein, zwiększając liczbę korzystnych dla organizmu NNKT (niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych). Prawdziwym zdrowotnym koktajlem w tej materii jest łączenie systematycznego spożycia wina z dużą ilością zjadanych tłustych ryb, na czele z łososiem, makrelą i halibutem, które są bogatym źródłem kwasów Omega 3. Duże znaczenie mają także zawarte w winie liczne przeciwutleniacze.

Pijąc wino stymulujemy je, tym samym cholesterol w mniejszym stopniu odkłada się na ściankach naczyń wieńcowych i mózgowych. Wzrasta elastyczność ścian naczyń krwionośnych, skutkiem czego zmniejsza się ryzyko zawału serca, a także udaru mózgu. Z wiekiem zagraża nam także stwardnienie tętnic kończyn dolnych. By jemu zapobiec pijmy wino, które zawiera kwas salicylowy powstrzymujący agregację płytek krwi, które mogą owocować zakrzepami.

Te z kolei mogą prowadzić nawet do śmierci.